Tenisowy Puchar Davisa w 1936 roku w Wiedniu nie poszedł Polsce zbyt dobrze. Już pierwszego dnia nasz czołowy zawodnik Ignacy Tłoczyński przegrał w kiepskim stylu z hrabią Baworowskim, reprezentującym Austrię. Polegliśmy w deblu i nawet dwa wygrane mecze Józefa Hebdy z Georgem von Metaxą i Baworowskim nie mogły uratować przed porażką. Austria zwyciężyła.
Tłoczyński, chudzielec i mikrus, był jednym z chłopaków, którym udało się wedrzeć do tenisa mimo braku w żyłach błękitnej krwi. Tenis to z jednej strony gra stara jak świat – jeszcze na greckich wazach widać zawodników z rakietami przebijających piłkę – z drugiej elitarna, do jej rozpropagowania przyczyniły się głównie francuskie i angielskie koronowane głowy, między innymi Ludwik VIII, Henryk VII i Henryk VIII, ten ostatni wymyślił podobno zagranie serwisowe – tusza nie pozwalała mu wyrzucać piłki w górę samemu, robili to za niego służący (ang. servants). Z trzeciej znów strony współczesny, znany nam tenis był grą młodą, kodyfkacji przepisów dokonano w okolicach 1875 roku, ale wówczas nadal był zabawą uprawianą tylko wśród elit. Wzmożenie rywalizacji, zwłaszcza międzynarodowej, które miało miejsce pod koniec XIX wieku, spowodowało wzrost ceny talentu, a zatem obdarzeni nim mogli wypłynąć, nawet gdy nie zaliczali się do śmietanki. Na nieśmietankowców zaczęto w latach 1900. przymykać lekko oko.
Ignacy Tłoczyński pochodził z poznańskiego, jednego z mniej elitarnych i bardziej zdemokratyzowanych regionów kraju. Zaczynał jako nastoletni sparingpartner najlepszych zawodników w Poznaniu. Znany był z bardzo solidnej, regularnej gry z głębi kortu i bardzo solidnego podejścia do tenisa. Ze względu na marną sytuację finansową – grał sparingi zarobkowo, za kasę. Żeby wystąpić na mistrzostwach Polski w 1929 roku, musiał otrzymać specjalny certyfikat Polskiego Związku Lawn Tenisowego, certyfikat uznający że jest on amatorem. Zawodowstwo było w tenisie dżentelmenów niemile widziane, musiał nastać dopiero rok 1968, żeby się to zmieniło.
Tłoczyński w swojej karierze zawodniczej był sześciokrotnie mistrzem Polski singlistów i siedmiokrotnie w deblu i mikście. W międzynarodowych występach szło mu dobrze – zdobył mistrzostwo Nicei, Portugalii, Walii i Południowej Anglii, zdobył także dla Polski mistrzostwo Europy Środkowej. Tuż przed wojną był uznawany przez niektórych dziennikarzy za trzecią rakietę w Europie, choć w Wimbledonie doszedł tylko do trzeciej rundy.
Józef Hebda ze Lwowa zaczynał późno, nauczył się tenisa w wieku 20 lat, wcześniej był piłkarzem. Piłkarze dość często okazują się dobrymi tenisistami. Znam kilku takich, jeden parę lat temu ograł mnie do zera w amatorskim turnieju. Nie wspominając o Rafie Nadalu, który do wieku nastoletniego nie był zdecydowany, w której dziedzinie sportu rozpocząć zawodową karierę. Hebda występował w Lwowskim Klubie Tenisowym, naszym łódzkim ŁKS-ie, potem przeniósł się do Warszawy i Krakowa. W 1930 roku przebił się do polskiej czołówki, a w 1932 zdobył mistrzostwo Polski, pokonując Tłoczyńskiego. Ich kilkuletnia rywalizacja rozpalała emocje kibiców i dziennikarzy sportowych. Walczyli łeb w łeb o przechodni puchar Millera, prezesa Polskiego Związku Lawn Tenisowego. Hebda uchodził za imprezowicza i gracza nierównego, niezbyt zaangażowanego i potrafił być w jednym meczu świetny, a w kolejnym kiepski. Za to kiedy był świetny, wygrywał w pucharze Davisa na przykład osiemnaście gemów z rzędu i wyciągał wynik meczu z Włochem Emanuele Sertorio z 1:5 na 7:5, 6:0, 6:0. Ledwie się wyrwałem z objęć ludzi. Wreszcie docieram do szatni. Otwieram drzwi i oczom nie wierzę. Ściana zabryzgana krwią. Biedny Sertorio przytrzymywany za ramiona przez kolegów. Straszny szok! – no i włoski temperament. Oni umieją się cieszyć jak nikt i jak nikt przeżywać rozpacz. Tłukł głową o ścianę. Rakietę połamał w drzazgi.
Reprezentant Austrii Adam Baworowski pochodził z polsko-austriackiej rodziny hrabiowskiej. Urodzony w 1913 roku, grał w tenisa w wiedeńskich klubach i reprezentował Austrię w Pucharze Davisa, grupowej rywalizacji międzynarodowej, wymyślonej w 1900 roku przez studentów amerykańskiego Harvardu, którzy chcieli rzucić rękawicę Brytyjczykom zza oceanu. Student Dwight Davis, jeden z pomysłodawców turnieju, za własne (skromne) pieniądze ufundował przechodni puchar dla zwycięzców. Puchar jest używany do dziś, choć nieco wzbogacony o dodatkową podstawkę. Do rywalizacji włączały się od początku kolejne kraje, a zawody wzięła pod skrzydła Międzynarodowa Federacja Tenisowa. W setnej edycji Pucharu Davisa wzięło udział 129 państw. To jedyny turniej męski, w którym tenis niespodziewanie przestaje być sportem tak straszliwie indywidualnym i „krwawym”, gdy dwóch kowbojów wyalienowanych z rozentuzjazmowanego tłumu staje naprzeciw siebie w samo południe. W Pucharze Davisa mają za sobą wspierającą narodową drużynę. Z jednej strony co za ulga, z drugiej – co za presja…
Baworowski, zanim trzykrotnie reprezentował w Pucharze Austrię, wygrał turniej Cote d’Azur w Cannes i kilkukrotnie dochodził do czwartej rundy turniejów wielkoszlemowych (Wimbeldon, Rolland Garros). Uchodził za wybitny talent, zdobył mistrzostwo Austrii, oraz Niemiec już jako junior. Był pierwszą rakietą swojego kraju, zarówno w singlu, jak i w deblu. Jego stałym partnerem deblowym był Georg von Metaxa, przyjaciel z lat dziecinnych. W domu u Baworowskich mówiło się po niemiecku, ale hrabia Adam zawsze podkreślał swoje polskie korzenie.
12 marca 1938 roku niemiecki Wehrmacht wkroczył do Austrii, a Hitler ogłosił powstanie Wielkich Niemiec. W referendum 99,7 % Austriaków opowiedziało się za zjednoczeniem z niemiecką macierzą. Daviscupowemu austriackiemu tenisiście Adamowi Baworowskiemu nie było to jednak w smak. Rodzina Baworowskich miała liczne majątki w Galicji, między innymi we Lwowie, gdzie młody tenisista spędzał czasem wakacje. Do lat dojrzałych nie miał specjalnych związków z Polską. Anschluss musiał jednak wstrząsnąć Baworowskim. Atmosfera nazistowskiej presji wymagała opowiedzenia się za lub przeciw, czy z nimi, czy przeciwko nim. Rodzina Baworowskich obawiała się utraty majątków w Polsce. W marcu 1938 roku Adam Baworowski nie wrócił do Austrii ze zgrupowania na Lazurowym Wybrzeżu. Wybrał Warszawę i złożył akces o dołączenie do polskiej drużyny tenisowej.
Po przyjeździe udzielił wywiadów potępiających Anschluss i politykę hitlerowskich Niemiec – były szeroko komentowane w zachodniej prasie. Wstąpił do klubu tenisowego Legii Warszawa. Już w maju pod egidą polskiej ekipy zagrał w meczu towarzyskim Polska – Niemcy.
Wkrótce został sklasyfikowany w rankingu jako druga rakieta w naszym kraju. Zdaje się, że udział w polskiej reprezentacji służył dobrze Baworowskiemu. Dzięki niemu Polska zdobywa po raz pierwszy Mistrzostwo Europy Środkowej. W Davis Cup 1938 nie może grać, bo po zmianie obywatelstwa obowiązuje go rok karencji, ale dochodzi do półfinału turnieju w Cannes i zdobywa mistrzostwo w turniejach w Juan-Les-Pines i w Nicei. Niestety doznaje tam kontuzji, która ma wpływ na jego późniejsze starty.
Po konferencji monachijskiej hitlerowskie Wielkie Niemcy zajmują czechosłowacki Kraj Sudecki. Na zachodzie euforia i ulga – wreszcie Hitler dostał, czego chciał i groźba wojny oddalona. Polska wykorzystuje niecnie słabość Czechosłowacji i odbiera Zaolzie. W sojuszach – pat i przeciąganie liny. Niemcy naciskają na korytarz przez Pomorze i oddanie Gdańska. Wielka Brytania kusi układem polsko-angielskim. Beck się godzi. Z pozycji niewiadomych i wahających przechodzimy na stanowisko głównego wroga Niemiec. 5 maja minister spraw zagranicznych wygłasza przemówienie w sejmie: Pokój jest rzeczą cenną i pożądaną. Nasza generacja, skrwawiona w wojnach, na pewno na pokój zasługuje. Ale pokój, jak wszystkie sprawy tego świata, ma swoją cenę, wysoką, ale wymierną. My w Polsce nie znamy pojęcia pokoju za wszelką cenę. Jest tylko jedna rzecz w życiu ludzi, narodów i państw, która jest bezcenna. Tą rzeczą jest honor. Będzie zatem wojna o honor. W Polsce wrze. Lato jest piękne tego roku.
Dwa tygodnie później,19 maja 1939 roku w pucharze Davisa w Warszawie spotykają się reprezentacje Polski i Niemiec. W meczu bierze udział dwóch poznaniaków. To znaczy jeden z Poznania, a drugi z Posen. Oprócz wspomnianego polskiego poznaniaka Ignacego Tłoczyńskiego także reprezentant Niemiec – Henner Henkel. Po polskiej stronie – Józef Hebda, Tłoczyński, Baworowski, po niemieckiej- Henkel, Georg von Metaxa i Roderich Mentzel. Na trybunach kortów Legii pół Warszawy. Wśród widzów – Mieczysława Ćwiklińska i ambasador Niemiec w Polsce – Heinrich Adolf von Moltke. Atmosfera gorąca. „Nie oddamy ani guzika”.
„Przegląd Sportowy”: W piątek o godzinie 14:30 na plac Legii, zapełniony szczelnie publicznością (sądząc z tempa przedsprzedaży) wejdą Baworowski i Menzel i rozpocznie się pierwszy akt meczu tenisowego Polska – Niemcy. (…) Jeśli Menzel pobije Baworowskiego – żegnajcie nadzieje! (…) Jeśli Baworowski pobije Menzla, może go pobić i Tłoczyński. (…) Na treningach Henkel był groźny. Ma ostry plasowany serwis o niskim, ale za to szybkim koźle; znakomite returny, drajwy z forhendu i bekhendu; klasyczną długość i plasowanie piłki; bezbłędną grę przy siatce, piłka Henkla jednak jeszcze „nie siedzi”. Zdarzają się auty i to często. I tu kryją się niewątpliwie symptomy, które upoważniają do pewnego optymizmu. Przygotujmy się więc na porażkę w stosunku 2:3, może nawet 1:4?
Pierwszy mecz Baworowski przegrywa z Mentzlem, daje się zapewne we znaki wcześniejsza kontuzja, brakuje sił w piątym secie. Następny mecz Tłoczyński z Henklem. Różnica postur jest doprawdy znacząca – Polak jest drobny i wygląda przy potężnym przeciwniku jak junior. Niemniej szybko uzyskuje przewagę i utrzymuje ją aż do wieczora, który kończy nierozstrzygnięty mecz w trzecim secie. Rano w sobotę rywalizacja zostaje wznowiona i Ignacy Tłoczyński zwycięża 6:4, 6:8, 6:4, 3:6, 6:3. (Do lat 60. sety gra się do dwóch wygranych gemów, nie ma tie-breaków. Tie breaki to wymysł telewizji). Na kortach Legii euforia na maksa. Jest 1:1.
„Przegląd Sportowy”: Był to jeden z najbardziej emocjonujących meczów, jakie zna historia tenisa polskiego. (…) Przeżyliśmy dwa mecze pięciosetowe rozłożone na dwa dni. Świadczy to najwymowniej o wartości tenisa polskiego. (…) Popis Tłoczyńskiego. Od pierwszych chwil widać, że Tłoczyński jest w dawno niewidzianej formie. Piłka jest regularna, długa, agresywna, bekhend pewny. Do siatki chodzi rzadko, ale zawsze skutecznie. I przede wszystkim świetnie mija. Znakomite longlajny muskają co chwila linię. Henkel ogląda się za nimi tylko i macha zrezygnowany ręką. Atutem Henkla jest serwis i doskonała gra przy siatce. Piłka jego z głębi placu jest za to dość wolna, co wyraźnie odpowiada Polakowi. Ba, Tłoczyński przyspiesza nawet raczej tempo i deprymuje tym Niemca; zdobywa liczne punkty szybkimi drajwami, które padają w sam róg. Nie wytrącają go też z równowagi przemyślne ścięcia, które od czasu do czasu nadaje piłkom Henkel, ani raptowne skróty, do których Polak dochodzi dobrze. Naturalnie, były momenty, kiedy Henkel grał wspaniale, a Tłoczyński był bezradny.
Niestety, już trzy godziny później debla wygrywają Niemcy. Hebda i Baworowski nie dają rady ich powstrzymać. 2 do 1. W niedzielę mecz singlowy Ignacego Tłoczyńskiego z Roderichem Mentzlem. Polak wygrywa. Euforia sięga zenitu. Kibice w emocjach na swych ramionach wynoszą Tłoczyńskiego z kortu. Mamy to! Jest 2:2.
Niestety Adam Baworowski znów nie daje rady i przegrywa swój mecz z Henerem Henklem. Niemcy finalnie zwyciężają 3:2. Publiczność z ciężkim sercem i zawiedzionymi nadziejami udaje się do domów. Von Moltke zadowolony opuszcza korty Legii. W Warszawie zabawi jeszcze tylko dwa miesiące, usiłując doprowadzić do ugody pomiędzy Polską a Niemcami. W sierpniu odwoła go Ribentropp. Ugoda nie będzie potrzebna.
W czerwcu Adam Baworowski wraz z Ignacym Tłoczyńskim dochodzą do półfinału debla w Roland-Garos. Mało tego! Jadwiga Jędrzejowska gra w finale Mistrzostw Francji. Przegrywa z Simone Mathieu 3:6, 6:8, walka była bardzo zacięta. Polacy w czołówce tenisowej Europy. W sierpniu polska ekipa tenisowa jedzie do Monako na akademickie mistrzostwa świata. Baworowski zdobywa tam srebrny medal. Tenisiści wracają w pośpiechu. Lato piękne, ale czarne chmury coraz bardziej ciążą nad Polską.
1 września o 4:45 pancernik Schleswig-Holstein zaatakował polską jednostkę wojskową na Westerplatte, zużywając w kilka godzin 896 pocisków. W tym samym czasie 29 bombowców Junkers 87B wystartowało na Wieluń i z lotu nurkowego spuściło grad bomb na śródmieście; była to ta wersja Junkersa, którą wyposażono w akustyczne syreny, zwane „trąbami jerychońskimi”, same bomby były także wyposażone w gwizdki, których narastający świst powodował panikę wśród bombardowanych. Zniszczono 75% miasta, w tym czternastowieczny kościół świętego Michała.
Wybuch wojny zastał hrabiego Adama Baworowskiego wraz z resztą teamu w Paryżu. Słysząc o napaści Niemiec na Polskę postanawia za wszelką cenę dołączyć do polskiej armii i wrócić wraz z Polakami, choć matka i siostra usilnie perswadują mu do ostatniej chwili zostanie w bezpiecznej Francji. Przekonują go aż do peronu na Gare de Lyon. Tenisista wsiada w pociąg i rusza wraz z kolegami w trudną i potencjalnie ryzykowną drogę do Warszawy – jadą przez Włochy, Jugosławię, Rumunię. Gdy po kilku dniach wysiadają na Dworcu Wschodnim, właśnie trwa bombardowanie miasta, pasażerowie uciekają z wagonów w poszukiwaniu schronienia. Ekipa tenisowa rozstaje się na dworcu – wracają do domów, szukają rodzin, zaciągają się do wojska.
Bohdan Tomaszewski: Spotkaliśmy się przypadkowo w pierwszych dniach okupacji. Adam, zawsze elegancki, świetnie ubrany, tym razem miał na sobie stary, przetarty płaszcz, był zaniedbany, nieogolony. Sprawiał wrażenie człowieka zagubionego. Rozmawialiśmy bardzo krótko. Pożegnaliśmy się nie mówiąc nic o następnym spotkaniu. Nikt z nas nie znał swych najbliższych losów.
Baworowski ukrywa się i szuka kontaktów z polskim podziemiem. Niemcy wydali przepis o natychmiastowym aresztowaniu i wysłaniu do obozów jenieckich wszystkich mężczyzn w wieku poborowym, niezależnie od ich uczestnictwa w obronie wrześniowej. Przepis ten stosowano głównie do Niemców i Austriaków, którzy przebywając na terenie Polski, zostali uznani za zdrajców. Wkrótce Gestapo wpada na trop Baworowskiego, który jest solą w oku nazistowskich okupantów – trafia do obozu jenieckiego.
Znajoma rodzina Choryńskich uruchamia swoje kontakty. Za dawnym kolegą ujmują się reprezentanci tenisowi Austrii i Baworowski zostaje uwolniony. Ale jest cena. Ma być teraz Niemcem i występować dla nowej-starej ojczyzny. Wstępuje do sławnego klubu Rot- Weiss Berlin. Ironia losu – „rot-weiss” to biało-czerwoni.
Gra w tenisa w Pucharze Dunaju, dawnym Pucharze Europy Środkowej, występują tam tenisiści z bratnich krajów Hitlera: Włoch, Węgier, Chorwacji, Słowacji i Rumunii. Rozgrywki nie zostają zakończone, bo na frontach II wojny robi się bardzo gorąco. Armia niemiecka prze na wschód. Tenis idzie w odstawkę. Niezależnie od sportowego talentu Adam Baworowski zostaje wcielony do Wehrmachtu i jedzie na front. W 1943 roku umiera od ran pod Stalingradem. Przed śmiercią, wedle relacji świadków, odstępuje miejsce w samolocie do Berlina ciężej rannemu koledze. Ma 29 lat. Drugi uczestnik warszawskiego Davis Cup po stronie Niemiec, poznaniak Hennig Henkel traci w nogę w bitwie stalingradzkiej, umiera w szpitalu w Rosji.
Józef Hebda, polski tenisista ze Lwowa, wraz ze swym rodzinnym miastem dostaje się pod okupację radziecką. Jak wszyscy polscy obywatele dostaje sowiecki paszport. W 1940 roku ma startować w mistrzostwach tenisa Związku Radzieckiego. Zwycięża turniej bezdyskusyjnie, nie tracąc ani jednego seta. Przeżywa wszystkie okropieństwa lwowskiego losu okupacyjnego i gdy Niemcy zdobywają miasto, ucieka do Krakowa. Po wojnie zostaje trenerem.
Ignacy Tłoczyński gra sporadycznie w tenisa w czasie okupacji. Bierze udział w Powstaniu Warszawskim w batalionie „Ruczaj” – 1 sierpnia 1944 roku idzie na akcję zdobycia koszarów SS przy ulicy Koszykowej 38. Wzięto do niewoli 78 SS-manów, zdobyto cenną broń i amunicję, samochód pancerny i ciężarówkę z żywnością, niestety Tłoczyński zostaje ranny. Pod koniec wojny trafia do obozu jenieckiego pod Salzburgiem, gdzie rozgrywa, pomimo kontuzji pokazowy mecz z francuskim trenerem tenisa. Po wyzwoleniu przedostaje się do Włoch, do armii Andersa, a następnie osiada w Wielkiej Brytanii. Przez dziesięć kolejnych lat bierze czynny udział w angielskich turniejach, z dużymi sukcesami. Dwukrotnie zostaje finalistą mistrzostw Wielkiej Brytanii, zwycięża w mistrzostwach Szkocji, czternaście razy startuje w Wimbledonie. Ma propozycję startów w polskiej ekipie tenisowej, ale po konsultacjach z Władysławem Andersem – odmawia. Zostaje trenerem, do 1990 roku pracuje w klubie tenisowym w Edynburgu, wychowując kilka mistrzyń Szkocji w tenisie.
No i takie to były czasy. Obyśmy nie żyli w aż tak ciekawych. Ludzie przemijają, gra musi trwać…
Źródła i źródełka:
https://en.wikipedia.org/wiki/Adam_Baworowski
https://sport.onet.pl/tenis/wta/dwoch-z-poznania/kvefht
http://www.sportowahistoria.pl/wiadomosci/adam-baworowski-na-kortach-wiednia-i-warszawy,734.html
https://pl.wikipedia.org/wiki/Ignacy_Tłoczyński
http://dzieje.pl/aktualnosci/najlepsi-tenisisci-wsrod-zdobywcow-koszar-ss-w-powstaniu-warszawskim
Na zdjęciach w tekście: 1. Mecz Pucharu Davisa. 2. Henkel, Metaxa, Hebda, Baworowski. 3. Adam Baworowski. 4. Ignacy Tłoczyński. 5. Tłoczyński, Henkel. 6. Tłoczyński , Mentzel.