Pierwszy cud: Mama i jej dziesięcioletnia córka robią skromne zakupy na święta. Skromne, bo zostały na świecie tylko we dwie. Nie mają już żadnej rodziny. Tak się złożyło. Dziewczynka spostrzega, że zgubiła kolczyk – ostatni prezent od taty. Stoją w sporej kolejce do kasy.
– Mamo, zgubiłam kolczyk. Z lewego ucha.
– Ten w kształcie jeżyka?
– Tak.
– Kochanie, to nic. Masz przecież jeszcze drugi, w prawym uchu.
– Mam.
– W domu wyjmiemy, zawiesimy na łańcuszku. Będziesz go nosić na szyi. Co ty na to?
– Dobrze.
Matka wyjmuje z koszyka mąkę, cukier, herbatę, cytrynę, dwie mleczne czekolady. Kładzie produkty na lepkiej – od rozlanego przez kogoś syropu – taśmie do kasy.
– Gdyby tata tu był, zmieniłby kasę – mówi dziewczynka.
– Tak myślisz, Natko?
– Zmieniłby. On nie lubi, kiedy coś się klei.
”Nie lubił”, prostuje kobieta, ale tylko w myślach. Kiedy rozmawia z córką, nie używa czasu przeszłego. W ich życiu wszystko dzieje się teraz. Wszystko dzieje się teraz albo najdalej jutro.
– Natka, to co, zmieniamy kasę?
– Zmieniamy!
Dziecko zbiera z taśmy cukier, herbatę, cytrynę, dwie mleczne czekolady. Na powrót wkłada do koszyka.
– Przepraszamy za zamieszanie – mama Natki uśmiecha się do kasjera.
– Spoko. Akurat taśmę sobie umyję – odpowiada kasjer.
Natka i mama wędrują z kasy numer dwanaście do kasy numer sześć. Kasa numer sześć nieoczekiwanie się psuje. Zatem znów odkładają zakupy z taśmy do koszyka i wędrują dalej. Do kasy numer dwa. Pani, która obsługuje kasę numer dwa, pyta Natkę:
– A to przypadkiem nie jest twoje? – Dłoń kasjerki otwiera się, a sklep natychmiast zalewa deszcz z jarzeniowych gwiazd. – Kolczyk z igiełkami. Masz taki sam w jednym uchu, a mnie przed chwilą jakiś klient przyniósł. Znalazł i przyniósł.
Drugi cud: – A jak wyglądał ten klient? – pyta matka Natki.
– Wysoki, szczupły, w granatowej czapce.
Nie jestem pewna, czy drugi cud polegał na tym, że ojciec Natki był za życia wysoki, szczupły i nosił zawsze tylko granatowe czapki, czy na tym, że mamie Natki przyszło do głowy, że to jej mąż wrócił na chwilę z nieba. Ona przecież nigdy w niebo nie wierzyła.