Czy można wniknąć pod skórę nieznanych sobie krajów, nie wychodząc z domu? Można. Na szczęście jest literatura. Czy można to zrobić bez zawiłości, pokrótce, ale do sedna? Można. Po to zostało napisane Taxi Chalida Al-Chamisiego. To znaczy nie wiem, tak naprawdę, czy taki był cel autora. Ponoć sukces książki zaskoczył jego samego. Przekazał po prostu soczyście podany głos ludu, poczytny bestseler wyszedł mu mimochodem. Traktująca o Kairze i Egipcie książka, którą czyta się wielce przyjemnie. Nigdy nie byłem w Egipcie. Ale są tacy, którzy byli. Niektórzy nawet od urodzenia do śmierci. A potem…
Jest pewien facet w Egipcie
Sucha mumia, trzymana w krypcie.
A nad kryptą jest skrypt:
Kto by chciał parę szczypt,
Może wziąć. Tylko mnie nie wysypcie.
To właściwie cała moja dotychczasowa wiedza o Egipcie. No i jeszcze, że tam piramidy stoją. No i jeszcze, że tam wojna była o kanał. No i może jeszcze jakieś suche fakty. Jak tam codzienne życie płynie – nie miałem pojęcia, ale się właśnie dowiedziałem. Od kairskich taksówkarzy z książki Al-Chamisiego. To relacje z przejazdów taksówkami, niemal jeden do jednego monologi i dialogi z taksówek. Książka ta wymagała oczywiście pewnej zręczności – nie każdy kierowca taksówki jest geniuszem (tak jak i nie każdy pisarz). Al-Chamisi po pierwsze dokonał właściwej selekcji, syntezy dającej szerszy obraz, po drugie – oprawił opowieści w swój subiektywny komentarz. Ten komentarz płynie sobie skromnie i lakonicznie z delikatną nutką ironii i dowcipu, uzupełnia dictum szoferskie. Jaki obraz społeczeństwa egipskiego wyziera z książki? Można go streścić jednym słowem: umęczenie. I jest to umęczenie permanentne, nie takie jak nasze, w którym jest trochę lat chudych, a trochę lat tłustych i do tego jakieś nadzieje na przyszłość, większe lub mniejsze.
Człowiek egipski jest zgnębiony. Gnębią go: władza, biurokracja, o jakiej się wam nie śniło, łapówkarska policja, przestępczość, bieda, ale również gnębi go Ameryka, choć z dystansu.
Taksówkarz: A na jakim studiował pan wydziale?
Ja: Ekonomii i nauk politycznych.
Taksówkarz: To znaczy, że uczył się pan polityki?
Ja: Zgadza się.
Taksówkarz: To świetnie się składa. Bo od dawna chciałem kogoś spytać o jedną rzecz.
Ja: Cóż to za sprawa, w której pańskim zdaniem mogę być pomocny?
Taksówkarz: Co by było, jakbyśmy wzięli i powiedzieli Stanom Zjednoczonym: „Macie Broń jądrową, macie broń masowego rażenia. Jeśli się tego wszystkiego nie pozbędziecie, zerwiemy z wami stosunki i wypowiemy wam wojnę. I będziemy zmuszeni użyć siły zbrojnej, żeby chronić Kubę, która jest małym krajem i o którą mamy obowiązek dbać…” Oczywiście to wszystko jest jakby na niby. Ale rozważmy reakcję świata. Świat będzie musiał stanąć po naszej stronie. Tak jak stanął po ich stronie, kiedy to samo mówili Irakowi. I jak teraz mówią to samo Iranowi. Mnie nie chodzi o to, żeby zaczynać z nimi wojnę. Pan wie, co mam na myśli. My byśmy tylko mówili im dokładnie to samo, co oni mówią przeciw różnym państwom na świecie. Czyli na przykład moglibyśmy zażądać prawa do kontrolowania wyborów w Stanach, ponieważ nie można zagwarantować uczciwego przebiegu głosowania [książka napisana w 2011 roku – przyp. mój]. (…) My byśmy oświadczyli, że jest naszą powinnością stać na straży demokracji i że dla zagwarantowania sprawiedliwego funkcjonowania demokracji musimy do nich wysłać egipskich sędziów. (…) Ale przede wszystkim znieślibyśmy słowo „Amerykanin”, a zamiast tego byśmy mówili: „biały irlandzko-amerykański protestant”, „czarny amerykański muzułmanin”, „amerykański Latynos”, „biały amerykański katolik”, „czarny amerykański protestant”, dokładnie tak, jak oni mówią: „tego a tego dnia zginęło sześciu irackich szyitów i dwóch irackich sunnitów” – a te sukinsyny z naszych gazet to wszystko powtarzają.
Relacja kończy się żartami z owej symetrycznej wizji. Często tylko czarny humor pozwala zachować autorowi spokój i uniknąć depresji. Bo jednak jest to książka pozytywna. Miejscami żartobliwa i wielokrotnie demonstrująca, że ludzie zgnębieni nie patrzą tylko w jedną stronę. A wręcz przeciwnie, potrafią często skupić się na pokarmie dla ducha, nie dla ciała, zachować równowagę i pion moralny, oceniać świat ze stoickim spokojem. Robić swoje i nie poddawać się, choć perspektywy stoją przed nimi znacznie gorsze, niż przed nami, zapewne.
Dowiemy się o gehennach ze złodziejskimi napadami, kompletnym rozpasaniu władz, które traktują zwykłych ludzi z niespotykaną w naszych regionach bezczelnością, dylematach codziennych, ale też poznamy przypowieści życiowe i krótkie wspominki. Bardzo to przekrojowe i różnorodne. Język tej książki, potoczny i zwyczajny, płynie miło za sprawą tłumacza – Marcina Michalskiego. (W posłowiu wyjaśnia on zawiłości polsko-egipskiej translacji i dialektów, co jest dodatkowym bonusem). Taxi było na egipskim rynku wydawniczym pozycją przełomową pod względem użycia potocznego dialektu. Być może dlatego osiągnęło aż taki sukces i być może dlatego jest tak przyjemne w odbiorze, pomimo różnic kulturowych i zwyczajowych.
Autorski komentarz do dialogów, dodawana puenta albo osobiste wyznanie sprowokowane wynurzeniami taksówkarzy powodują, że możemy mówić o uniwersalizmie tej prostej książki. W każdym słowie czujemy, że Chalid Al-Chamisi to łagodny humanista, pełen empatii, który swą niemoc może pokryć tylko dobrym słowem. Napisana w dowcipnym tonie przekazywania ludowych mądrości książka staje się nie tylko portretem współczesnego Egiptu, ale i czymś w rodzaju przypowieści o tym, jak ludzie traktują swój los. A ponieważ stoicyzm to właśnie to, czego nam dzisiaj bardzo potrzeba, wielce polecam Taxi Chalida Al-Chamisiego. Uważnie czytana, powinna podnieść was na duchu. A przy tym poznacie Egipt, jakiego nie znaliście. Jedno jest pewne – w nagłówkach gazetowych z pewnością takiego znaleźć się nie da.